Myślałam, że to tylko spowodowane miesiączką.. Ochota no coś słodkiego, tak jak kiedyś, kiedy byłam 'normalna'. Wieczorami podjadałam czekoladę czy orzeszki. Mama robiła tak samo, więc nie widziałam w tym nic złego. W trakcie odchudzania wyeliminowałam te dobroci, zamieniłam je na owoce. Niedawno do nich wróciłam. Z umiarem, w szkole, żeby dziewczyny zobaczyły, że wszystko ze mną w porządku. Jadłam batoniki (zawsze na pół), kostki czekolady, brałam gryzy drożdżówki... Nie powiem, to jest złe i wieczorami dopadały mnie wyrzuty sumienia. W tym miesiącu zaczęły się niekontrolowane "nagrody". Wieczorami, po ciężkim dniu jadałam słodycze. Oczywiście wyrzuty sumienia się pojawiały, ale to nie przeszkadzało w zjedzeniu kolejnej porcji orzechów następnego dnia. W zeszłym tygodniu całe dnie pichciłam, podjadałam, nie trzymałam się ustalonych pór. Kończyło się to potwornym bólem brzucha z przejedzenia. Obiecałam sobie, że po świętach to się nie powtórzy. Nie wytrzymałam. Dzisiaj zaczęło się od odkładania ciasta mamie do pracy, podjadłam okruszki, aby potem zjeść po kawałku z każdego rodzaju. Dobra, to nic. Pobiegasz, zakończysz dzień na obiedzie. A gdzie tam! Po obiedzie dorwałam ptasie mleczko, potem w ruch poszły rodzynki i orzechy, a także schowane M&Msy. Przeszukałam internet. Znalazłam. Kompulsywne objadanie się. Czy to aby jest to? Jedno wiem na pewno. Nie zamierzam ulec kolejnej pokusie. Kolejnym postanowieniem noworocznym jest nie łamanie jednego z grzechów głównych, tego najdłuższego. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, z naciskiem na jedzeniu.
Wytrwam, wiem, że mnie na to stać. Chcę wrócić do tego stanu, kiedy siedząc u babci miałam ochotę na ciasto, ale wiedziałam, że na jednym kawałku się nie skończy i w końcu nie brałam żadnego.Chcę wrócić do momentu, kiedy jako jedyna osoba nie spróbowałam płynącej czekolady z fontanny. Chcę wrócić do października, kiedy jadłam wyłącznie po 2 kostkach gorzkiej czekolady dziennie. Chcę wrócić do tej dziewczyny, która odmawiała proponowanych słodkości, która mogła patrzeć jak inni jedzą i wcale nie ciągnęło jej do spróbowania.
Wiem, że tak nie powinno być, ale jeśli nie potrafię zachować umiaru to wolę w ogóle nie próbować.
Chociaż szczytem moich marzeń byłoby jedzenie kostki czekolady bez wyrzutów, z czerpaniem radości z każdej sekundy przeżuwania jej. Może kiedyś się tego nauczę.
Dziękuję za miłe słowa pod poprzednim postem, ciepłe powitanie. :)
Chyba czeka mnie kolejna poważna rozmowa na temat uczuć... Wprost nie mogę się doczekać.
Ech, tak to jest, kiedy sama nie wiesz co robisz.
Dobranoc. :*
Dasz radę, wierzę w Ciebie. ;) Ale nie wpadaj znowu w skrajność. Ja jem słodycze. Batona albo czekoladkę z bombonierki, kilka ptasich mleczek albo ciasto. Tylko z umiarem. Wszystko jest dla ludzi, a odmawianie i "jaranie się" tym nie jest najlepszą oznaką zdrowia.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się.
Racja, wszystko jest dla ludzi, trzeba tylko znaleźć złoty środek! :)
OdpowiedzUsuńprezent od przyjaciółki! a dzisiaj od innej dostałam genialne szpilki!! tylko jutro musimy rozmiar na mniejszy wymienić! ale ja mam kochane te moje dziewczyny!
OdpowiedzUsuńco do twojego problemu... moim zdaniem popadasz ze skrajności w skrajność... wiem bo sama przechodziłam oba etapy... i wyjście jest bardzo trudne!! teraz potrafię już zjeść kawałek ciasta czy coś słodkiego i powiedzieć sobie dość... trudno dojść do tego etapu... no w czasie świąt i wszoraj nie potrafiłam hihi ale muisz pracować nad tym, bo wszystko dla ludzi :D i fajne śniadanko :D
Ostatnio miałam podobnie, na szczęście trochę już przechodzi. Wszystko, ale bez przesady i będzie świetnie :)
OdpowiedzUsuńNie rób sobie wyrzutów sumienia o każdą słodkość, tak jak mówią dziewczyny, trzeba znaleźć złoty środek i nie przesadzać z przejmowaniem się, niewinna sprawa może skonczyć się wpadnięciem w ED, a z tego ciężko wyjść. Na pewno dasz radę!
OdpowiedzUsuńWaniliony budyń najlepszy :)
dziękuję za wsparcie =*
OdpowiedzUsuńco do śniadanka - same pyszności !
=*