sobota, 1 września 2012

No. 250


Śmietankowe ricotta hotcakes z budyniem czekoladowym (kupny) i wiórkami kokosowymi

 Sporo rzeczy się pozmieniało. Byłam na wsi u cioci i w Lublinie u kuzynostwa na jeden dzień. Jadłam tłusto, zdrowo i swojsko. Marta, moja przyszła kuzynka zaprosiła nas do siebie na niedzielny obiad. Na stole tylko jogurt i olej nie był z jej ogrodu/zagrody/upraw. Wszystko swojskie. Świeżo zabity kurczak, pomidorki prosto z krzaczka, cebula z ziemi, ziemniaki również. No i pieczarki prosto z pieczarkarni, w której pracuje jej mama. Mniam.


Następnego dnia obiad robiłam ja. Spaghetti bolognese, które zasmakowało cioci, kiedy była u mnie w Gdańsku.


Na wsi i w Lublinie robiliśmy z kuzynem kefiry owocowe. Jednego dnia z bananów (2 banany na 500 ml kefiru), drugiego z całego koszyczka malin na 500 ml kefiru. Moc! Przy takich pysznościach kalorie się nie liczą :)
Potem kuzyn z narzeczoną zostali w Lublinie, gdzie mieszkają, a ja wróciłam na wioskę do cioci. Następnego dnia dojechała ciocia z wujkiem z Gdańska, z którymi w niedzielę zabrałam się z powrotem. A ile pyszności naładowaliśmy do samochodu, mniam! Warto było wstać 2,5 godziny przed wyjazdem i usmażyć górę naleśniorów dla 5 osób, żeby z czystym sumieniem wziąć te wory ekologicznej żywności :D

Teraz mam zamrożony zapas malin w zamrażarce, doświadczenie w gotowaniu barszczu ukraińskiego, który był tak pyszny, że zjadłam go nawet na śniadanie i mnóstwo dobrych wspomnień ze wsi i z Lublina. Warto było poczekać prawie do końca lata, żeby tak wypocząć od wszystkiego. Chociaż zdecydowanie wolę życie w wielkim mieście. :P

Codziennie jadłam po takiej miseczce rano i wieczorem :D

No, a wracając do miasta to w poniedziałek byłam u ortodonty i... mam już to cudeńko na zębach. A pokój także został już skończony. Nowe meble aż pachną, a rozplanowanie rzeczy w szafkach pozwala na zachowanie porządku przez dłuższy czas. Lepiej być nie mogło. Wszystko układa się super, a ja teraz idę umyć włosy, bo za 2 godziny wychodzę. I'm so stressed!

14 komentarzy:

  1. choco-coco pycha placki <3
    fajnie spędziłaś ten wakacyjny czas ,zazdroszczę ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. mi też udało się zrobić zapasy pysznych owocków na zimę :d
    ciesz się ze wyjazd się udał !
    urocza góra placków : )

    OdpowiedzUsuń
  3. no właśnie jakoś w tym roku tak wyjątkowo wcześnie czuć tą jesień w powietrzu :D
    ale niech mija, bardzo proszę! ja słoneczko chętnie do siebie przyjmę :)
    tymbardziej, że ja wakacje jeszcze przed sobą mam, takie prawdziwe :D

    OdpowiedzUsuń
  4. pyszne placuchy :)
    ale super tam miałaś,wszystko co własne smakuje o wiele lepiej.Zdecydowanie zazdroszcze ^^
    a co do spotkania,trzymam kciuki,napisz jutro koniecznie jak było!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, ale mi narobiłaś ochoty tymi plackami :) Mniam!

    OdpowiedzUsuń
  6. nie stresuj się, dobrze będzie!:*
    fajnie spędziłaś tą końcówkę wakacji, wypoczęłaś porządnie, najadłaś się samych pysznych rzeczy, a teraz pełna energii i optymizmu do nas wracasz:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Te placuszki na 1 zdjęciu wyglądają obłędnie *-*

    OdpowiedzUsuń
  8. takie jedzenie jest najlepsze! mmm te kefiry... muszę zrobić! :) same pyszności!
    Lublin, moje miasto :P

    OdpowiedzUsuń
  9. ooo, chętnie spróbowałabym Twojego spaghetti. :)

    poza tym... też lubię zapach nowych mebli <3 (jaki fetysz w ogóle :DD)

    OdpowiedzUsuń
  10. Najbardziej chyba i tak zazdroszczę dużej ilości świeżych owoców ;p.

    OdpowiedzUsuń
  11. budyń czekoladowy i wiórki kokosowe to zgrany duet! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. no co ty kochana :d ja dopiero w 2 liceum :p

    OdpowiedzUsuń